Gliwickie Metamorfozy"  Stowarzyszenie na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic

 

WOŚP 2019

 

 

   www.gliwiczanie.pl

 

 

Dzisiaj, gdy przygotowuję ten materiał, wiemy już o tragedii  w Gdańsku. O tym, że ktoś wykorzystał święto dobra aby siać śmierć. Ciężko to skomentować, ale jako pierwsze co przychodzi mi na myśl po latach plucia na Jurka, szczucia Polaków na Polaków, to taka refleksja, że w końcu można było przewidzieć że się to przeleje. Że przejdzie tę granicę, do której szły szeregi heilujących łysoli, kierowały wrzaski zaplutych "wybrańców narodu" wyzywających rodaków od szmat, durniów i zdradzieckich mord.....
I tylko mam nadzieję, że znajdą się służby, albo dziennikarze śledczy na tyle odważni, żeby sprawdzić, czy przypadkiem ktoś nie wykorzystał chorego psychicznie człowieka, nie ułatwił mu dostana się na scenę i nie wskazał celu.....
 
W tym czasie w Gliwicach było spokojnie, wesoło i okropna pogoda nie przeszkadzała tłumom stawić się na rynku i wesprzeć Wielką Orkiestrę.
 
 
Poszłam na rynek około 17-tej i trafiłam na występy pierwszego zespołu. Był to EDER -  Chrzanowska formacja  założona w 2011 roku. Finalista Life On Stage. Grają fajną ponadczasową muzykę, czasem covery, a refren przeboju KOBRANOCKI "I nikomu nie wolno się z tego śmiać" śpiewał cały rynek.
 
 
Potem były licytacje - bardzo sprawne, bo na każdą licytowaną rzecz byli chętni. Lot szybowcem, koszulki, narty, pióra od prof. Buzka i wiele innych.
 
 
A potem na scenę wkroczyli panowie od cięższych brzmień - Zombie Strippers from Hell - zespół z Pszczyny, który gra muzykę określaną jako "melodic death metal". I muszę przyznać, że to jest to!!!! To są moje klimaty, bardzo mi się podobało, głowa sama latała do rytmu ( a był on ciężki). Dla mnie - REWELACJA wieczoru!!!!
 
   
   
   
   
   
  Potem kolejne licytacje, a ja zaiwaniałam w kółko po rynku żeby się choć trochę rozgrzać popijając kolejne grzańce....  
   
   
   
   
   
   
     
  Na scenę wychodzi kolejna gwiazda wieczoru - MIUOSH. Nic o nim nie wiem, nie słyszałam nawet tego pretensjonalnego pseudo artystycznego. Ale nie uprzedzam się - słucham. I oglądam oczywiście.  
     
   
   
   
   
   
   
     
     
  Okazało się, że Miuosh - czyli Miłosz Paweł Borycki to raper. Zupełnie nie moje klimaty ale zupełnie obiektywnie przyznać muszę, że słychać było profesjonalizm i w muzyce i w wokalu. Rozumiem , że może się podobać.

Następnie na scenę weszli wolontariusze, którzy akurat byli w pobliżu, abyśmy brawami mogli im podziękować za pracę.
 
     
   
     
  Potem były próby rozstawionych na rynku dymnic i zgasło światło.  
     

 

 

     
  Bo w tym roku zamiast pokazów sztucznych ogni "światełko do nieba" było w formie pokazu laserów.  
     
   
   
   
   
   
   
   
     
  Absolutnie rozczarowujące. Tego się nawet porównać nie da do porządnego pokazu sztucznych ogni. Skąd ten trend? Oszczędności czy co? Rozumiałabym jeszcze jakiś pokaz videomappingu, ale to? Pobłyskali do rytmu, nie wiadomo nawet gdzie patrzeć, bo część widoczna na dymach, część na elewacjach budynków, przed sceną jakieś ognie w ramach dodatku widoczne tylko dla stojących najbliżej.... E, to nie to.....  
     
  I na koniec gwiazda wieczoru czyli TULIA. Zespół wokalny znany z tego, że śpiewa folkowe covery znanych przebojów - od Ani Dąbrowskiej poprzez Depeche Mode po Metallicę... Jest to niewątpliwie jakiś pomysł, chyba się podoba skoro z Opola wywiozły kilka statuetek, ale dla mnie ten folkowy zaśpiew przypomina beczenie kozy.....
Porobiłam zdjęcia bo wyglądają bardzo malowniczo i uciekłam do domu, bo po ponad trzech godzinach na tej pogodzie miałam taką trzęsawkę, że nie mogłam prosto utrzymać aparatu.....
 
     
   
   
     
  KONIEC