Gliwickie Metamorfozy"  Stowarzyszenie na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic

 

Gliwice Light Art Festival

 

- Gliwiczanie uczestniczyli

 

   www.gliwiczanie.pl

 

 

Wybór terminu pierwszej edycji Gliwice Light Art Festival zbiegł się w czasie z ogłoszeniem przez UNESCO informacji o roku 2015 jako międzynarodowym roku światła oraz technologii je wykorzystujących, co idealnie wpisuje się w ideę festiwalu.
Gliwice zostały rozświetlone twórczością lokalnych artystów: motion designera Rafała Pietrowicza alias Rufusa, performera Adama Laskę, grupę Gromowładnych, poetę Krzysztofa Siwczyka, rzeźbiarza Jerzego Jachowicza oraz formację artystyczną LineAct.
 

Zaczęlismy od rynku - informacja prasowa była idiotyczna bo podawała że o 21-szej zacznie się koncert na cewkach Tesli, oraz że o 21-szej rozpocznie się pokaz wideomappingu... Jednocześnie czy co? Na co polować? Bez sensu. Jako że wideomapping na ratuszu już kiedys widziałam ustawiłam się pod barierką odgradzającą płytę rynku od instalacji elektrycznej z cewkami Tesli, bo czegos takiego nie widziałam. Tłum gęstniał z każdą  chwilą. O dziewiątej okazało się, że najpierw będzie mapping a dopiero potem koncert. Tłum przemieścił sie na część rynku  od EMPiK-u - trudno było igłę wcisnąć - taki był ścisk. Pokaz rozpoczął się z parominutowym opóźnieniem.

 

 

Ładne, ale szału nie było.... No i trochę krótkie....

A gdy pokaz się skończył cały, nieprzebrany tłum ruszył na drugą stronę rynku na koncert Gromowładnych. Dziwne że nikt nie został stratowany, bo tłum był naprawdę niesamowity, rynek był wygaszony i ludzie przewracli sie o ławki i kosze....

Wbiłam się pod samą barierkę dzieki asekuracji małżonka, który duży jest i w tłumie pomocny :).

 
 

Zostaliśmy ostrzeżeni o możliwych zagrożeniach związanych z wysokim napięciem, zawyła syrena i ruszyli!

 

   
   
   
     
 

Bardzo fajna sprawa - dzieki zmianom częstotliwoąci zmieniał się dźwięk wydawany przez cewki - modulowany był tak, że powstawały melodie nawet łatwo rozpoznawalne...

Jak to brzmiało mozna posłuchac tutaj: https://www.facebook.com/ewa.hordyniak/videos/1065634900147575/?pnref=story

Przez całe życie nie widziałam tylu błyskawic, a powietrze zaczęło mocno pachnieć ozonem....

 
     
 

Koncert się skończył i postanowiliśmy ruszyć ul. Zwycięstwa w poszukiwaniu następnych obiecywanych atrakcji. Cały ten ogromny tłum z rynku wyraźnie podął tę samą decyzję i ruszył w dół ulicy Zwycięstwa - takiego tłumu NIGDY w mieście nie widziałam!

 
     
 

 
   
     
 

Pierwszą atrakcją był Macpor z reflektorem opowaidający o jednej z kamienic.

 
     
   
   
     
 

Na budynku UM wyświetlali zwykłą prezentację promującą miasto

 
     
   
     
 

Doszliśmy do Domu Tekstylnego Weichmanna, bo stał tam tłum i w coś sie wpatrywał

 
     
 

 
 

 
 

 
     
  Też postaliśmy i popatrzyliśmy, ale jakoś nie potrafiłam doszukać się jakiegos przekazu w tym wideomappingu. Puszczane w kółko jakieś potwory, dziwne rogate postaci i galopujące robale.... Chyba zbyt wysublimowane....

Wracamy pod IKAR-a, bo tam też ma się coś dziać, po drodze zahaczamy o hotel Diament, o którym interesująco opowiadała chętnym nasza Pani Prezes.

 
     
 

 
 

 
     
  Jeszcze  rzeźby na moście autorstwa Jerzego Jachowicza...  
     
 

 
     
  I czekamy na event w wykonaniu LineAct. Pogoda niby była nienajgorsza - nie padało, ale zrobiło sie tak nieprawdopodobnie zimno, ze cały ten czekający tłum tupał, skakał i sie trząsł.... W końcu są!  
     
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
     
  Potem robili różne ewolucje, skakali,  latali, ale w tym oświetleniu sfotografowanie ich było niemożnością.

Przyznaję się że nie doczekałam do końca występu, bo było mi niepradopodobnie zimno... Zdecydowalismy się - wracamy do domu, w końcu była już 22:45 i to całe szaleństwo niedługo miało się skończyć. Jeszcze szybki spacer uliczkami do domu - a tam gorący prysznic i herbata z prądem dla poratowania zdrowia.

 
     
 

 
     
  Podsumowanie - nie wiem czy wszystkie zapowiedziane atrakcje się odbyły, bo ani ja nie znalazłam obiecywanego wideo-kinekt-a , ani nie spotkałam nikogo kto by to zobaczył.

Poza tym zainteresowanie mieszkańców zdaje się znacznie przerosło oczekiwania organizatorów - bo spacer ulicą Zwycięstwa w tłumie nie mieszczącym sie na chodnikach był zwyczajnie niebezpieczny - piesi i jadące auta przemieszani na jezdni, to troche groźne... Stanowczo ulica powinna była być wyłączona z ruchu na ten czas.

Ale z drugiej strony jest to pozytywne i optymistyczne - ludzie oczekują takich atrakcji, już nie wystarcza kanapa przed telewizorem, wszelkie kulturalne wydarzenia w mieście znajduja licznych odbiorców! To dobrze o nas świadczy.

 
     
  Po mieście chodziła i okropnie marzła: Ewa Hordyniak